Kwiecień to miesiąc, w którym większość spółek giełdowych publikuje raporty za pierwszy kwartał roku. W związku z tym, nazywa się to sezonem sprawozdawczym. Rynek ma swoje oczekiwania i prognozy, analitycy-czarodzieje publikują swoje „wróżby” odnośnie do tego, co zaprezentują spółki, a każdy pojedynczy inwestor nastawia się na coś lub tworzy alternatywy na to, co może zrobić w zależności od tego, który scenariusz się ziści. Spółka może zaprezentować wyniki zgodne z oczekiwaniami, niespełniające oczekiwań lub przerastające oczekiwania. Rynek ma tendencję do reagowania na każdą z tych możliwości, jednak nie ma gwarancji, że nigdy nie przesadzi lub za bardzo nie zlekceważy jakiegoś czynnika. Być może warto znaleźć taką sytuację i upatrzyć w niej szansę na intratną inwestycję.
Przeceny na zachodnich giełdach
Od 25 do 27 kwietnia największe europejskie indeksy tj. DAX, FTSE100 i DE40 spadły o raczej niewielkie ilości (w granicach 0,5 do 2 procent). Podobnie amerykański indeks S&P 500 spadł przez ten czas o około 2 proc. Są to wielkości, które wydają się niepozorne i w długim terminie dla całych indeksów nie mają raczej większego znaczenia. Jest to po prostu pewna korekta, która pojawia się na rynkach dość regularnie. Można jednak rozbić owe indeksy na czynniki pierwsze lub wyjść poza nie i spróbować poszukać spółek, których przecena jest większa niż znikoma, a ich jakość wciąż wysoka, tj. większa niż sugerowałaby to nowa cena. Zagłębmy się więc w temat, jak to można zrobić.
Źródło: Tradingview
Co to znaczy, że jest tanio lub drogo?
Cena pojedynczej akcji w liczbach bezwzględnych nie mówi nam prawie nic. Jaką wiedzę mamy z tego, że jakaś akcja kosztuje 300 dolarów amerykańskich, a inna 40 funtów szterlingów? Nie jesteśmy w stanie na podstawie tej informacji niczego wywnioskować. Podobnie jest z całkowitą kapitalizacją, z tą różnicą, że pozwala nam to określić, czy firma jest raczej duża, czy raczej mała. Nieco więcej powie nam to, jak zmienia się cena w czasie, ile kosztowała w bliskiej, ile w dalekiej przeszłości, a ile kosztuje teraz. To jednak wciąż za mało. Prawdziwy ogląd oraz informacje pozwalające wyciągać konkretne wnioski i dokonać rzetelnej oceny da nam dopiero zestawienie ze sobą dwóch lub więcej wielkości finansowych w ramach tzw. wskaźników, a następnie porównanie ich wyników z innymi spółkami (najlepiej działających w podobnej branży). Korzystanie z różnych wskaźników daje nam wgląd, czy oceniana firma wypada lepiej, czy gorzej niż jej konkurenci oraz czy jest droga, czy tania w stosunku do branży, w której działa.
Jeśli chcemy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy jakaś spółka jest tania, czy droga i czy kupienie jej w danym momencie za rynkową cenę to dobra okazja, warto zwrócić uwagę na wskaźniki cena-do-zysku (C/Z) oraz enterprise value-do-ebitda (EV/EBITDA), gdzie ten pierwszy jest dość popularny i znany. Jego wynik uzyskuje się poprzez podzielenie ceny przez osiągany zysk. Pokazuje on, ile musimy zapłacić za udział w zyskach. Im mniejszy współczynnik, tym tańszy udział w zyskach firmy. Tymczasem im większy współczynnik, tym drożej. Jego niski poziom może więc stanowić solidny argument za zakupem akcji spółki. Drugi wskaźnik, EV/EBITDA, również działa na tej samej zasadzie, ale generalnie jest rzadziej używany. EV, czyli enterprise value, to kapitalizacja rynkowa + zobowiązania spółki, zaś EBITDA to nie finalny zysk, ale taki przed pomniejszeniem o płacone (I), podatek dochodowy (T) oraz odpisy amortyzacyjne (DA). Pokazuje on, jaki koszt łącznie ponoszą zarówno udziałowi, jak i dłużni dostarczyciele kapitału za zsumowane ze sobą zyski i przepływy pieniężne dla obu z tych grup. Nabywca akcji może pomyśleć, że zastosowanie tego współczynnika może rozmywać obraz poprzez wymieszanie perspektywy potencjalnego akcjonariusza z perspektywą wierzyciela. Może być odwrotnie – wskaźnik ten pośrednio informuje o poziomie zadłużenia spółki, zdrowiu jej długów oraz przepływach pieniężnych. Charakter EV/EBITDA pozwala na pełniejszy obraz finansów firmy i może być nawet bardziej wartościowy niż wskaźnik P/E w przypadku niektórych branż.
Tego typu wskaźniki są nazywane porównawczymi, ponieważ zazwyczaj służą do porównywania spółek między sobą. Warto też zaznaczyć, że potencjał tkwi również w używaniu ich do porównania samej spółki pod kątem danych historycznych i tu właśnie leży sedno sprawy, o której dziś mówimy. Jeżeli cena akcji danej spółki w sezonie wynikowym spadła ze względu na to, że nie sprostała oczekiwaniom rynku, to warto zwrócić uwagę, jak zachowały się wskaźniki C/Z i EV/EBITDA. Jeżeli one również spadły, to znaczy, że cena akcji spadła bardziej niż „powinna” była spaść w stosunku do spadku bieżącego zysku. To właśnie jest silny argument za tym, że możemy mieć do czynienia z szansą kupienia dobrej jakości spółki po przystępnej i okazyjnej cenie. Można powiedzieć, że przyglądając się spółce, warto ją porównać w różnych kierunkach, zarówno w szeregach czasowych (ta sama spółka w różnym czasie) jak i przekrojowo (dana spółka na tle innych z tej samej branży).
Puma SE - studium przypadku
Dobrym przykładem będzie niemiecka spółka Puma zajmująca się produkcją sportowej odzieży, obuwia i akcesoriów. Firma ogłosiła, że spodziewa się wzrostu w niskim lub średnim jednocyfrowym tempie w drugim kwartale, czyli poniżej swojego całorocznego celu, powołując się na wysokie poziomy zapasów i ciągłe wyzwania na rynku. Akcje spadły o 2,7% w wyniku tego ogłoszenia z 26 kwietnia.
Źródło: Tradingview
Przyglądając się wskaźnikom P/E i EV/EBITDA Pumy sprzed 25 kwietnia i tym, jakie są teraz, możemy ocenić, czy znaleźliśmy potencjalną okazję inwestycyjną. Podobnie, stosując porównanie przekrojowe, które jest bardziej klasycznym sposobem zastosowania wskaźników porównawczych i którego również nie powinno się lekceważyć, możemy porównać Pumę z innymi firmami działającymi w tej samej branży i zobaczyć, która ma niższy poziom tych wskaźników, czyli która jest relatywnie tańsza. Dobrym przykładem może być tutaj Adidas, która również jest spółką niemiecką i prowadzi taką samą działalność co Puma. Wskaźnik C/Z Pumy jest aż kilkakrotnie mniejszy od poziomu tego wskaźnika dla Adidasa, więc pozwala to wywnioskować, że Puma jest relatywnie tańsza niż Adidas.
Aby uniknąć nieporozumień, należy doprecyzować jedną ważną rzecz. Do owych wskaźników nie należy podstawiać danych za tylko jeden kwartał. Są to wskaźniki roczne i wyniki kwartalne mają być tu tylko aktualizacją, to znaczy, że nie należy dzielić przez wyniki z najnowszego kwartalnego sprawozdania, bo wynik takiego dzielenia wyjdzie nam podejrzanie wysoki i nie nadający się do porównań. Należy dzielić przez zsumowane wyniki czterech ostatnich kwartałów, bo to jest ekwiwalent roku.
W ramach ciekawostki warto nadmienić, że poziom wskaźników typu C/Z i EV/EBITDA i ich zmianę w czasie można przedstawić na wykresie osiowym, podobnie jak samą cenę akcji. Otwiera to furtkę do poddawania ich czemuś na kształt analizy technicznej. Jednak z pewnością nie byłoby właściwe stosowanie tych samych kryteriów oceny, co w przypadku bardziej tradycyjnej analizy technicznej, ponieważ takie wykresy mogą odzwierciedlać całkiem inne rzeczy.
Metoda wskaźnikowo-porównawcza jest niewątpliwie bardzo wartościowa, ale i tu trzeba być ostrożnym. Sam fakt, że jakaś spółka jest tańsza od innej z podobnej branży, nie musi definitywnie przesądzać, że na pewno będzie lepszą inwestycją. Droższa spółka może mieć inne elementy jakości, które nie są uwzględnione w danym wskaźniku, na lepszym poziomie niż ta tańsza (to obrazuje pewną przewagę EV/EBITDA nad C/Z) i to może sprawiać, że droższa spółka jest mimo to warta swojej ceny. Niektórzy analitycy i inwestorzy lubią mówić, że tanie spółki nie bez powodu są tanie i pod tym względem ich zastrzeżenie ma sens. Warto patrzeć także na perspektywy rozwoju spółki jako przedsiębiorstwa i ryzyka specyficzne z jakimi się mierzy. Można powiedzieć, by nie porównywać spółki tylko do tyłu i na boki, ale także – a może i przede wszystkim – do przodu.
Paweł Szarmach, MPW, Analityk Rynków Finansowych Conotoxia Ltd. (usługa inwestycyjna Cinkciarz.pl)
Powyższa publikacja handlowa nie stanowi rekomendacji inwestycyjnej ani informacji rekomendującej lub sugerującej strategię inwestycyjną w rozumieniu Rozporządzenia (UE) nr 596/2014 z dnia 16 kwietnia 2014 r. Została ona sporządzona w celach informacyjnych i nie powinna stanowić podstawy do podejmowania decyzji inwestycyjnych. Ani autor opracowania, ani Conotoxia Ltd. nie ponoszą odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie informacji zawartych w niniejszej publikacji. Kopiowanie bądź powielanie niniejszego opracowania bez pisemnej zgody Conotoxia Ltd. jest zabronione.
Kontrakty CFD są złożonymi instrumentami i wiążą się z dużym ryzykiem szybkiej utraty środków pieniężnych z powodu dźwigni finansowej. 73.18% rachunków inwestorów detalicznych odnotowuje straty pieniężne w wyniku handlu kontraktami CFD u niniejszego dostawcy CFD. Zastanów się, czy rozumiesz, jak działają kontrakty CFD i czy możesz pozwolić sobie na wysokie ryzyko utraty pieniędzy.